Dziś zagadnienie nietypowe, bo opowiem trochę o merchandisingu, trochę o prawach autorskich, a w tle będzie pojawiać się Myszka Miki, Walt Disney i gruby, żółty Miś 😉
A dlaczego Myszka Miki? Bo był to jeden z pierwszych przykładów merchandisingu w praktyce.. A zaczęło się to tak, że w roku 1929 (czyli rok po pojawieniu się Myszki po raz pierwszy) Walt Disney – wtedy jeszcze niezbyt majętny człowiek – otrzymał ofertę wykorzystania wizerunku Myszki, a mianowicie pewien dżentelmen zaproponował mu 300 dolarów za umożliwienie umieszczenia wizerunku Myszki Miki na produkowanych ołówkach dla dzieci. Następnie w sklepach pojawiły się figurki, ubrania, zabawki, talerze i sztućce z Myszką Miki czyli… MERCHANDISING w czystej postaci.
Na czym więc polega merchandising?
Jest to rodzaj
działalności marketingowej, której istotę stanowi stosowanie
znaków towarowych, postaci, przedstawień, wizerunków i symboli
kojarzonych przez odbiorców z jednym produktem – na przykład
serialem telewizyjnym lub filmem – w celu poprawy
efektów sprzedaży innego produktu. Czyli na naszym ołówku
z 1929 roku pojawia się Myszka Miki i jest on (w zamyśle) chętniej
kupowany niż ołówek bez Myszki. Najczęściej wykorzystuje się w
takich przypadkach postacie i symbolikę występującą w filmach dla
dzieci i młodzieży, ale również postacie, wizerunki oraz symbole
związane z produkcjami telewizyjnymi dla dorosłych.
Polskie prawo nie znalazło odpowiedniego słowa dla spolszczenia
merchandisingu, postuluje się, że można by to tłumaczyć jako
komercjalizowanie, ale to nadal nie oddaje do końca istoty
rzeczy.
Istnieje również odmiana zwana personality
merchandising – dotyczący osób fizycznych, np. ze świata muzyki
lub sportu. Często nawet mówi się, że Mick Jagger, David Beckham
czy Leo Messi to marka (ale o tym kiedy indziej!).
Wracając do Myszki Miki…
Wskazać należy, że
posługiwanie się postacią fikcyjną jaką jest Miki wiąże się z
uzyskanie licencji od osób uprawnionych. Co ciekawe Myszka Miki
miała już dawno być dostępna publicznie (czyli autorskie
prawa majątkowe miały wygasnąć), ale doskonały lobbing
właścicieli praw spowodował kilka zmian regulacji prawnych w
Stanach Zjednoczonych i na pewno przed 2036 rokiem prawa autorskie
dla Myszki Miki będą trwać..
A ile trwa ochrona autorskich prawa majątkowych w
Polsce?
Od nowelizacji ustawy datowanej na 2000 rok
okres ochrony trwa (co do zasady!) 70 lat od śmierci twórcy.
Powyższy termin obowiązuje również na terenie całej Unii
Europejskiej.
Zostawiając już Myszkę Miki w spokoju wspomnieć należy przy
okazji wytwórni stworzonej przez Pana Walta Disneya o jednym z
najgłośniejszy procesów związanych z prawami autorskimi. Znacie
na pewno sympatycznego żółtego Misia zwanego w Polsce Kubusiem
Puchatkiem. W oryginale Kubuś to Winnie the Pooh. Powieść
ta wydana została w 1926 roku, zaś jej autorem był Alan Alexander
Milne.
Przenosimy się więc do roku 1930, kiedy to A.A. Milne
zawiera umowę z producentem telewizyjnym Stephanem Slesingerem, na
której podstawie Slesinger nabywa (mówiąc w największym skrócie)
prawa do komercyjnego wykorzystywania postaci z książki na terenie
Stanów Zjednoczonych. To właśnie Slesinger spopularyzował Kubusia
i jego wesołych (poza Kłapouchym!) przyjaciół. Po śmierci
Slesingera zostaje zawarta przez jego żonę umowa z wytwórnią…
Walta Disneya. Mamy rok 1961. Następnie zawierano kolejne umowy,
prawa autorskie wracały do pani Slesinger, to znowu były
przenoszone na wytwórnię Disneya, aż strony stanęły w sporze,
gdyż zdaniem wdowy i córki Slesinger umowy dotyczyły licencji,
zdaniem zaś koncernu Disneya było to przeniesienie praw. Sprawa
sądowa zaczyna się w 1991 roku, wdowa i córka po Slesingerze
domagają się (bagatela!) 2 bilionów dolarów.
Opis sprawy
zająłby mi i Wam (czytającym) zbyt wiele czasu, warto jednak
wspomnieć, że sprawa skończyła się w… 2012 roku (a my
narzekamy w Polsce na przewlekłość postępowania ;)) Uznano, że
wytwórnia Disneya nabyła skutecznie wszystkie prawa związane z
misiem i jego kompanią.
W kolejnym wpisie nadal będziemy poruszać się w prawie autorskim opartym na praktyce.. Może opowiem o The Beatles, może o Gwiezdnych Wojnach, a może o Lalce Barbie, jeszcze nie zdecydowałem 😉